A szło im tak dobrze. On, Neo, utrzymywał agentów na odpowiednią odległość kiedy
Morpheus i Trinity przeprogramowywali Matrix. W rzeczywistym świecie Tank i Abel
wspierali swoich przyjaciół.
Lecz nagle coś nawaliło. Neo nie wiedział kto zawiódł, może to Tank popełnił błąd w
rzeczywistym świecie, a może Morpheus zrobił coś nie tak tu na miejscu - w Matrix? Nagle
zobaczył, że liczba agentów zaczęła gwałtownie wzrastać. 'Mnożą się jak króliki' - pomyślał
Neo - 'lecz mnie to nie powstrzyma, ponieważ to ja jestem wybranym...'. Jednak chociaż był
najszybszą osobą w Matrix liczba agentów była zbyt duża nawet dla niego. Lecz czymże
byłby on, wybrany, bez możliwości kontrolowania wyimaginowanego świata. 'Teraz się
zabawimy panie Anderson' - kolejne wcielenie Smith'a spoglądało wrogo na Neo. 'No to się
zdenerwowałem na poważnie. Koniec zabawy. Czas pogrzebać w kodzie...' - Neo uczynił tak
jak powiedział, lecz jego działanie nie przyniosło zamierzonego skutku. Zamiast zmaleć,
liczba agentów ponownie wzrosła. Zdziwiony, Neo spróbował jeszcze raz. Kolejny raz się nie
udało. 'Mamy kłopoty!' - krzyknął Morpheus widząc co się dzieje - 'zrób coś bo nikt oprócz
ciebie nie potrafi walczyć z agentami!'. Próbował i próbował i nic się nie działo...
Nagle wszystko się zatrzymało. Neo obrócił się i zobaczył, że Trinity i Morpheus leżą
martwi na ziemi. 'Nie, coś musiało się stać w centrum dowodzenia...! Centrala! Centrala!
Tank, słyszysz mnie?!'. 'O Boże, co one robią, jak dostały się do Zion? Co się stało...!?' -
głos Tank'a w słuchawce komórkowca brzmiał tak żałośnie, że Neo aż ścisnęło się gardło.
'Tank mów co jest! Mów natychmiast!' - 'Boże nie, Bożeeeeee......' - to były ostatnie słowa
jakie Neo usłyszał z ust swojego przyjaciela. Rozglądnął się dookoła, wszystko nadal było
nieruchome: agenci stali w cyrkowych pozach, ptaki wisiały nieruchomo w powietrzu,
wszystko się zatrzymało. 'Dlaczego? Nie mam teraz czasu rozwiązywać tego problemu.
Szybko' - myślał - 'muszę się stąd wydostać. Gdzie było najbliższe czynne wyjście. Boże,
muszę się spieszyć!'. W jednej chwili wpadł do opuszczonej stacji metra, podbiegł do budki
telefonicznej. Na swojej Nokii wykręcił numer i modlił się żeby urządzenie powrotowe było
nadal sprawne... Odczekał chwilę, automat zadzwonił. 'Jest!' - przyłożył słuchawkę do ucha
i... już był w Zion w centrum dowodzenia. Na fotelach leżeli martwi Trinity i Morpheus.
Szybko wstał i rozglądnął się po pomieszczeniu... Tank i Abel również byli martwi. 'Ale
dlaczego, co się tu mogło stać?'. Kiedy wypadł z centrum dowodzenia zrozumiał. Jakimś
sposobem maszyny przedostały się tu, do Zion. Widział je teraz jak plądrują miasto i zabijają
wszystkich mieszkańców. 'Co mogę zrobić?'. Nic, taka była odpowiedź. Lecz dlaczego
maszyny dostały się do miasta? Dlaczego straż miejska nic nie robi? Nagle zrozumiał...
maszyn było po prostu zbyt dużo. Zebrały teraz cały swój potencjał militarny i natarły na
Zion. Czymże było to miasto w porównaniu z potęgą armii maszyn zebranych z całej
planety... Niczym. I dlatego musiało ono zginąć. Nagle Neo zobaczył wielkiego
mechanicznego pająka pełznącego w jego kierunku. 'To już koniec, wszystko stracone...
Nadeszła moja kolej żeby zginąć...'. Zamknął oczy. Czekał. Czekał. Czekał. I nagle poraziła
go wielka jasność. Poczuł że wiruje i wiruje i wiruje.
Kiedy się zatrzymał a światło znikło otworzył powoli oczy i zobaczył, że leży na
swoim łóżku w pokoju w Zion. Jest piękny poranek. 'Cóż za okropny koszmar!' - pomyślał -
'Muszę ograniczyć przebywanie w Matrix do niezbędnego minimum. To pewnie przez to
mam te koszmary.'. Zamknął oczy i przeciągnął się i... znowu pojawiła się światłość i
wirowanie... Obudził się usłyszał odgłosy walki. Podbiegł do okna. Wielki pająk zaczął się
wspinać do okna w jego pokoju. 'Co jest...' - znowu światłość i... Obudził się. Był piękny
poranek. I znowu zrobiło się jasno i...
* * *
Morpheus, Trinity, Tank, Abel i reszta załogi z centrum dowodzenia patrzyła z litością
na Neo rzucającego się na fotelu. 'Czy możemy coś jeszcze zrobić. Kiedy tylko próbujemy go
uwolnić Matrix nas wyrzuca!' 'Po prostu od majstrowania Neo system się powiesił i teraz nie
może już nic.' 'Czy nie ma żadnej szansy?!' 'Możemy naprawić Matrix jedynie dostając się
do głównego rdzenia, a to i tak jest dopiero początek. Naprawa systemu zajmie całe wieki!' -
Tank sam nie wiedział co dalej. 'Dajcie mu spokój' - powiedział Morpheus - 'Zrobił już
swoje. Teraz kiedy wszystkie maszyny bojowe nie działają możemy ratować ludzi bez
pomocy Neo. Tak czy tak on już wypełnił swoją misję...' 'Jak możesz być tak okrutny, ja go
kocham!' 'To próbuj dalej, jeżeli jesteś tak naiwna, Trinity, ja mam zamiar wypełnić swój
obowiązek i uratować ludzkość z tego więzienia. Kiedy system przestał działać nie mają bez
nas szans na przeżycie.' 'Jak możesz, to tylko dzięki niemu udało się nam tego dokonać!' 'W
porządku, możesz próbować dalej. Tank, pomóż Trinity, może uda wam się coś zrobić...'.
* * *
Znowu błysk i budzi się w Zion atakowany przez pająka. Gwałtowny błysk i budzi się w
sypialni w piękny poranek. Błysk... Błysk... Błysk........
Text & concept by MikroMan.
PS. To opowiadanie to 'fanfiction'. Postacie wykorzystane w tym opowiadaniu są własnością kogoś innego lecz ja nie przypisuję sobie ich autorstwa. Nie robię tego do celów komercyjnych ani w złej wierze.
[spis treści]
|